Jedna z warszawskich publicznych uczelni domagała się zapłaty 3 tys. zł od studentki za to, że pojechała na naukę za granicę z programu Erasmus. Naliczyła tę opłatę, gdy dziewczyna kończyła studia i musiała oddać indeks do rozliczenia. Okazało się, że zgromadziła ona 18 punktów – przyznawanych za zrealizowane przedmioty – za dużo. Szkoła uznała, że nadwyżka jest spowodowana udziałem w Erasmusie.

Zobacz: Erasmus nie tylko dla studentów 

Problem polega na tym, że studentka zaliczyła jedynie obowiązkowe zajęcia przewidziane w programie studiów i pojechała studiować za granicę. Wykaz przedmiotów, które miała tam zaliczyć, został zatwierdzony w umowie learning agreement, podpisanej przez studentkę i uczelnie (macierzystą i przyjmującą). Przy czym nie było w niej informacji, że za studia za granicą trzeba będzie zapłacić. 

 

Więcej przeczytasz w serwisie Dziennik Gazeta Prawna>>>