„Mała liczba kandydatów i prognozy na kolejne lata zmusiły nas do zamknięcia uczelni i rezygnacji z wszystkich uprawnień, które od 18 lat posiadaliśmy. Robimy to z dużym bólem, ale z pełno odpowiedzialnością za los naszych studentów i pracowników”, powiedziała cytowana przez gazeta.pl Lidia Białkiewicz sekretarz szkoły.

Krakowska WSH jest jedną z pierwszych ofiar niżu, a zła sytuacja niepublicznych uczelni się pogłębia. Raport Demograficzne tsunami” przygotowany na zlecenie Instytuty im. Sokratesa przewiduje, że do 2020 roku liczba kandydatów na studia zmniejszy się o osiemset tysięcy. Doprowadzi to do sytuacji, że każdy chętny będzie w stanie znaleźć sobie miejsce na uczelni publicznej. Z ok. 350 obecnie działających uczelni niepublicznych zostanie zaledwie kilkadziesiąt.

„Niż demograficzny będzie odbijał z roku na rok coraz większe piętno. Już w tym roku możemy zaobserwować paniczną walkę uczelni, zwłaszcza niepublicznych, o studentów”, powiedział dr Bartłomiej Godlewski z Szkoły Głównej Handlowej, współautor raportu. Szkoły wyższe podejmują szereg działań – od obniżania kosztów utrzymania po łączenie się ze sobą.

Uczelnie niepubliczne, jak podkreśla gazeta.pl, stają się uczelniami „drugiego wyboru”. Kandydat decyduje się na uczelnie państwowe nie tylko z uwagi na często wyższy poziom, ale także dlatego, że studia tam są nieodpłatne.

Aby utrzymać się na rynku, coraz częściej uczelnie szukają kandydatów poza granicami kraju. Jednak i to nie rozwiązuje problemu. Nieformalnie mówi się o znacznym spadku liczby chętnych.

Więcej na stronie gazeta.pl